Po
kuchni roznosił się zapach świeżo zaparzonej kawy. Itachi właśnie
kończył śniadanie i rzucał intensywne spojrzenia w stronę brata.
Ten jednak ignorował każdą niemą prośbę. Spokojnie pił sok i
przewracał strony gazety, nawet nie czytając. Starszy Uchiha
jeszcze dobrych kilka minut wywiercał w nim dziurę wzrokiem, zanim
ten łaskawie podniósł na niego oczy i uniósł brew w pytającym
geście.
-
Sasuke, mam do ciebie prośbę. Za - w tym momencie rzucił
spojrzenie na duży zegarek wiszący między futryna, a szafką, -
dwadzieścia minut jedziemy z panią Asami do lekarza, czy możecie
do tej pory z Sakura się nie pozabijać? - jęknął.
-
Z tym pasożytem? - Itachi skarcił go wzrokiem, ale to nie zrobiło
na nim żadnego wrażenia. - A co będę miał z tego, że przez
przypadek nie zamknę jej w piwnicy? - dodał, opierając się o
krzesło.
-
Mieszkasz tu.
-
I tak mnie nie wyrzucisz. - odparł pewnie.
-
Może i nie, ale mogę się postarać, żebyś miał tu jak w piekle.
- oparł się łokciami o stół, a głowę położył na złączonych
dłoniach. - mogę ci ostatecznie kupić nową płytę, pasuje ci to?
-
Niech będzie. - powiedział i zaraz potem stał już u podnóża
schodów. - Napiszę ci wiadomość, jaką chcę. - zaczął wchodzić
po schodach.
-
Obudź Sakurę, skoro już idziesz na górę. - krzyknął za nim
Itachi, kiedy usłyszał z schodów głośne prychnięcie, uśmiechnął
się i zaczął kończyć posiłek.
Kiedy
wszedł na górę, od razu skierował się do swojego pokoju. Był tu
już prawie tydzień i miał zostać u brata, aż do końca liceum, a
może będzie uczęszczał na tutejszy uniwersytet. Kto wie? Dziwił
go jednak fakt że mimo, iż był w Konosze już tyle czasu, nie
zjawił się tu jeszcze Uzumaki. Nie żeby za nim tęsknił, ale
spodziewał się wizyty przyjaciela najpóźniej drugiego dnia po
swoim przybyciu. To do niego niepodobne. Doskonale pamiętał, jak
Naruto zalewał się łzami, gdy kończyli podstawówkę i musieli
się rozejść. Może nie wie o jego przeprowadzce? On go na pewno o
tym nie poinformował.
Sunąc
wzdłuż ściany, dotarł do niepościelonego łóżka i rzucił się
na nie. Wzdychając, przymknął powieki. Nie chciało mu się jednak
spać. Otworzył oko i jedną ręką chwycił grubą książkę,
leżącą na stoliku nocnym z ciemnego drewna. Zaczął czytać,
uprzednio nakładając okulary, wygrzebane z dna szuflady. Zawsze je
tam wpychał, nie mógł przecież pozwolić, żeby ktokolwiek się
dowiedział o tym, iż idealny Sasuke Uchiha musi zakładać okulary
za każdym razem, gdy chce dłużej poczytać. Na pewno nie pozwoli,
aby ten różowy pasożyt znał jego słabość.
Do
jego uszu dobiegł dźwięk uruchamianego silnika, a zaraz potem opon
poruszających się na podjeździe.
Wrzucił
między kartki zieloną zakładkę i zatrzasnął księgę, następnie
rzucając ją na łóżko. Szkła odłożył z powrotem na swoje
miejsce, na dno ciemnej szuflady. Wstał i zaczął rozciągać
zastałe kończyny. W końcu ma obudzić pasożyta.
Bez
pukania przekroczył próg do pokoju dziewczyny. Spała, a więc nie
dowie się o jego niekulturalnym zachowaniu. Podszedł do jej łóżka,
po drodze wymijając ubrania dziewczyny walące się po podłodze.
Włożył dłonie do kieszeni i przechylił głowę. Kiedy
nie mówi jest nawet do zniesienia, ale tylko wtedy, przeszło
mu przez myśl i rozpoczął proces budzenia.
- Wstawaj,
pasożycie. - zero odzewu. - No, wstawaj, pasożycie -
powtórzył głośniej, ale to spotkało się z nieznacznym
mruknięciem ze strony Sakury. - Skoro tak, zabawimy się inaczej.
Otworzył
szufladę biurka, ale niestety tak jak się spodziewał; żadnych
kajdanek, czy innych rzeczy, którymi mógłby unieruchomić jej
dłonie. Wolał mieć pewność, że dziewczyna go nie zaatakuje, gdy
tylko zobaczy jego twarz. Musiał przyznać, że jej uderzenie trochę
bolała. Uchiha musiał zaufać w tym wypadku swojej zręczności i
szybkości, no i miał nadzieje, że śpiąca po pobudce nie będzie
skora do bicia. W głowie miał gotowy plan odnośnie budzenia.
Przypomniał sobie jak oglądając film, Sakura rumieniła się na
widok męskiego, nagiego torsu. Myślała, że zasłaniając się
rękoma nikt nie zauważy. Głupia.
Czarnowłosy
powoli ściągnął z siebie szary T-shirt i rzucił go niedbale na
krzesło, które swoją drogę było już nieźle obładowane
ubraniami. Delikatnie odsunął róg puchowej kołdry i wsunął się
pod nią. Jedną rękę ułożył nad głową zwiniętej w kłębek
dziewczyny, a drugą począł jeździć po jej twarzy.
- Słoneczko,
wstawaj. - mruknął tonem, który miał być zapewne miły. Cóż,
niespecjalnie mu się to udało.
- Jeszcze
chwileczkę. - wybełkotała, starając się naciągnąć wyżej
okrycie, tym samym pozbyć się nieznośniej rzeczy drażniącej jej
policzek.
- Ale kochanie,
już późno. Pora wstawać, śpiochu. - Myślał, że zaraz
zwymiotuje. Nigdy więcej się tak do niej nie zwróci. Miał tylko
nadzieję, że Haruno jest zbyt śpiąca, aby to zapamiętać. -
Rozumiem, że po dzisiejszej nocy możesz być zmęczona, - począł
ciągnąć kołdrę w dół, aby ukazać zaspaną twarz dziewczyny,
do której jeszcze nic nie dotarło i dalej przyciskała zwiniętą
dłoń, do lekko uchylonych, zaróżowionych ust. - ale pora wstać.
Chciałbym, żebyś zawsze była taka namiętna, jak nocą.
Haruno
na słowa ,,namiętna'' oraz ,nocą'' natychmiast ,,wróciła do
żywych'' i z szeroko otwartymi oczami, które były jednocześnie
zdezorientowane i przerażone wpatrywała się w wyzbytą z emocji
twarz chłopaka. Uniósł się na łokciach w górę i odgarnął jej
włosy za ucho. Widok pół nagiego Sasuke w jej łóżku,
spowodował, ze zarumieniła się po czubki uszu.
- U-uchiha! -
prawie pisnęła, - Co, c-co ty gadasz? Jaka noc? Co ty robisz w moim
łóżku. - automatycznie okryła się pod samą szyje, aby ukryć
swoje rumieńce.
- Nie pamiętasz?
Sama mnie tu zaciągnęłaś; chciałaś, żebym nauczył cię
wszystkiego o swoim c i e l e - mówił szeptem,
stopniowo zbliżając się do Sakury, ostanie słowo zaakcentował,
przechylając głowę i patrząc w jej zielone tęczówki.
- To niemożliwe!
- wrzasnęła, aż chłopak cofnął się tył. - Ja nic nie
pamiętam! Stałam się doświadczoną kobietą, a nawet tego nie
pamiętam! - Sasuke z trudem powstrzymywał śmiech, ale jemu nie
przystoi wybuchnąć śmiechem. - Zawsze byłam pewna, że zrobię to
z mężczyzną, którego kocham, a nie z pierwszym lepszym – na te
słowa skrzywił się, on nie był jakimś tam pierwszym
lepszym – i jeszcze to zapomnę. - teraz już lamentowała.
Usiadła i ukryła głowę między zgiętymi rękami, upartymi na
podkurczonych nogach. - Głupia, Sakura, bardzo głupia. Boże! -
nagle ją olśniło! - a jeśli zajdę w ciąże! - wlepiła wzrok w
Sasuke i zaczęła z nadzieją. - nie zajdę, prawda?
Próba zachowania
powagi w tym momencie na nic się zdała. Parsknął pod nosem, a
potem już śmiał się na dobre. Różowowłosa osłupiała. Co go
tak bawi? Przecież to była poważna sprawa! Ona miała ochotę
płakać, a on się śmiał. Minęła długa chwila zanim Sasuke
wrócił do swojego zobojętniałego wyrazu twarzy.
- Co cię tak
bawi?
- Ty. Serio mi
uwierzyłaś? - powiedział, schodząc z łóżka i łapiąc swoją
koszulkę. - Budziłem cie tylko na śniadanie, -stojąc tyłem,
naciągnął przez głowę ubranie – głuuupia. - rzucił przez
ramię i wyszedł.
Hidan polerował
już którąś z kolei szklankę. Robił to chyba tylko po to, aby
móc się w niej przejrzeć i obejrzeć swój kretyński uśmiech. W
samo południe nigdy nie ma zbyt wielu gości, dlatego też kiedy
obsługa skończyła realizować zamówienie dla pary emerytów,
rozsiadła się wygodnie przy barze. Gadali o jakiś pierdołach, a
dokładnie o dziewczynach, które udało się im ostatnio wyrwać w
klubie. Znaczy Sasoriemu i Hidanowi. Deidarze się nie poszczęściło.
Chyba, że za szczęście można uznać fakt, iż zagadywało go paru
wstawionych kolesi, którzy mieli go za dziewczynę.
-
Ale ten brunet był całkiem niezły, nie, Hidan? - rzucił Sasori,
obserwując kątem oka zirytowanego Deidarę.
- Ale ten pierwszy
czy ten drugi? Trochę się ich koło Deidary kręciło. - rzucił
blondynowi rozbawione spojrzenie.
- Ten pierwszy.
Dei miał zawsze szczęście do facetów.
- Skoro ci się
tak podobał, to może trzeba było zagadać? - syknął wściekle
Yamanaka.
- Widzisz, drogi
przyjacielu, - zaczął uroczyście, kładąc rękę na ramieniu Deia
– zrobiłbym to, gdyby nie mały szkopuł.- niebieskooki podniósł
jedną brew, a Hidan przyglądał się wszystkiemu bacznie. -
Mianowicie:
jestem hetero. - gdy to powiedział, Kohayashin parsknął śmiechem
i ściągnął na siebie zdegustowane spojrzenia klientów.
- Ja też jestem
hetero. - warknął
- Dzięki Bogu.
Już się bałem, że za dużo sobie będziesz wyobrażał, dlatego,
że udawałem twojego chłopaka. - odetchnął z ulgą Akasuna, a
Hidan wykorzystał chwilę by napić się trochę napoju z
procentami.
- Nie prosiłem
cie o to.
- Owszem, ale
gdybym tego nie zrobił, to ci faceci zaczęli by, cie macać
ostatecznie. - uśmiechnął się złośliwie - tak to dali ci
spokój. Ci trzeźwi pewnie posądzili mnie o brak gustu... -
skrzywił się. - chodzić z takim... czymś.
- Ej, nie pozwalaj
sobie! Jestem przystojny, - poderwał się Deidara, ale zaraz potem
usiadł. - kurduplu.
-
Jak na transwestytę mogło być lepiej, pseudoartysto.
Za
tę zniewagę miał ochotę go uderzyć. Kiedy już zbierał się do
odpowiedzi, coś uderzyło o blat baru i zaczęło jęczeć.
-
S-Sakura?- zapytał niepewnie niebieskooki, przyglądając się,
podobnie jak pozostała dwójka, dziewczynie, która wyglądała
jakby chciała własna głową przewiercić drewnianą konstrukcje.
-
Nienawidzę go. - jęknęła w odpowiedzi.
-
Kogo?
-
Sasuke.
-
Eh, nie ty jedna, kochana. - westchnął wyrozumiale Deidara,
siadając obok dziewczyny i łapiąc ją za ramię oraz schylając
głowę, a jego włosy stworzyły coś na pozór kurtyny.
Sasori
szepnął do Hidana: ,,Psiapsióła Deina znowu w akcji”.
Ewidentnie zachowanie ich kolegi na to wskazywało. Na przemian z
Sakurą narzekał na młodszego Uchihę i mówił co by mu zrobił,
gdyby nie bał się Itachiego. A raczej tego, że może stracić
pracę. Wiele ze zdań wypowiedzianych przez Deia świadczyły o tym,
że najchętniej wysadziłby Sasuke w powietrze. Byłoby to idealne
zakończenie jego nędznego żywotu oraz wspaniały pokaz jego
sztuki. Haruno nie chciała być, aż tak drastyczna, jednak ona
również obejrzałaby fajerwerki z Uchihy. Wokół nich unosiła się
mroczna aura i ich szatański śmiech. Na ten widok wzdrygnął się
nawet Akasuna. Hidan natomiast starał się wtrącić, iż jeżeli
planują kogoś zabić, to owa osobę należy złożyć w ofierze
Jashinowi. Koniecznie. Krew nie może się zmarnować. Jakież było
jego zaskoczenie, gdy dwójka przystanęła na jego ofertę. W końcu
śmierć Uchihy, to nie lada przyjemność i każdy powinien mieć do
niej prawo. Nawet taki kretyn jak Hidan.
Sakura
leniwie otworzyła oczy i spojrzała na zegarek znajdujący się przy
jej łóżku. Grubsza wskazówka nieubłaganie zbliżała się do
kolejnej cyfry, jaką w tym przypadku była dwójka. Dochodziła
14:00 - znak, że w końcu czas wyjść z pokoju i zrobić...
cokolwiek. Po krótkiej chwili namysłu stwierdziła, że nie
zamierza spędzać tyle czasu z pieprzonym sadystą Sasuke pod jednym
dachem. Zwłaszcza po tej porannej "niespodziance". W końcu
wpadła na pomysł godny jej wielkiego umysłu. Na jej twarzy pojawił
się zadowolony uśmiech. Tak, najpierw weźmie szybki prysznic, a
później wybierze się na długi spacer. Byle jak najdalej od tego
domu. Podeszła do szafki i wyjęła z niej ręcznik i kosmetyczkę
(trzymała ją w pokoju, na wypadek, gdyby Hidan postanowił się do
niej dobrać) i wyszła z pokoju. Jeszcze zanim doszła do łazienki,
wiedziała, że jest ona zajęta, ze względu na roznoszące się
echem nieumiejętne śpiewy, którym akompaniował szum wody z
prysznica. Zrezygnowana podeszła do drzwi i oparła się o nie
czołem.
-
Deidara, wyłaź! - Krzyknęła, uderzając w nie kilkakrotnie
pięścią. Chłopak jednak albo jej nie słyszał, albo słyszeć po
prostu nie chciał. Tak więc nici z odświeżającej kąpieli. Nic
jednak nie mogło popsuć jej wizji wspaniałego spaceru, dlatego
pełna nowych sił wróciła do pokoju, zrzuciła z siebie ubrania i
zostając w samej bieliźnie rozpoczęła wertowanie półek w
poszukiwaniu odpowiedniej na tę okazję odzieży. Właśnie
upatrzyła sobie idealną bluzkę znajdującą się na górnej półce
i już po nią sięgała, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Z
piskiem złapała za pierwszy lepszy T-Shirt i zakryła nim górną
część ciała z mordem w oczach odwracając się w stronę
nieproszonego gościa.
- Co chciałaś? - Zapytał Deidara tonem, który sugerował, że dla niego była to rozmowa najzwyklejsza na świecie. Haruno za to walczyła z rumieńcami pokrywającymi jej twarz na widok blondyna, który akurat nie wyglądał najzwyklej na świecie. Bo tak naprawdę, to Deidara miał na sobie jedynie śnieżnobiały ręcznik, ciasno owijający jego dolną część ciała. Sakura nerwowo przełknęła ślinę. W ciągu kilku godzin już kolejny chłopak wpada do jej pokoju bez koszulki. I co, może jeszcze Itachi postanowi wpaść do jej pokoju całkowicie nagi, by obwieścić tylko, że obiad jest już na stole?
- Wyjdź - rzuciła w jego stronę i choć starała się, by brzmiało to jak rozkaz, wyszedł jej raczej błagalny jęk.
- No chyba się nie wstydzisz - roześmiał się chłopak na widok koszulki, którą kurczowo przyciskała do siebie. - Uważasz, że nigdy nie widziałem dziewczyny w samej bieliźnie? - Zapytał i zanim zdążyła zareagować, jednym susem znalazł się przy niej, wyrwał okrycie z rąk i uniósł nad swoją głowę. Mimo iż nie należał do najwyższych, to Sakura i tak miałaby problemy z odzyskaniem swojej własności.
- Oddawaj - warknęła, czując, że jej twarz ma obecnie kolor dojrzałego pomidora.
- To sobie ją weź - odpowiedział chłopak i nawet nie starał się pohamować śmiechu na widok jej bezskutecznego podskakiwania.
W końcu dziewczyna zauważyła cień szansy i wykorzystując element zaskoczenia popchnęła blondyna w stronę łóżka. Zdezorientowany zrobił kilka kroków w tył, zawadził o dywan i w końcowym efekcie wylądował idealnie na miękkiej pościeli. Sakura z miną zwycięscy wskoczyła na niego okrakiem i wyrwała swoją własność z jego rąk. W tym momencie drzwi jednak znów stanęły otworem, a znalazła się w nich osoba, której w tym momencie naprawdę nie powinno tam być.
- Słuchaj, oddałabyś mi już może resztę moich... - warknął Sasuke wchodząc, lecz aż przystanął w pół kroku na widok jednoznacznej sceny rozgrywającej się w pokoju. Szybko jednak zdziwienie zastąpił mściwy uśmieszek. - To ja nie przeszkadzam - rzucił chłodno i opuścił pokój.
No tak, dziewczyna w bieliźnie siedząca okrakiem na chłopaku leżącym na łóżku w samym ręczniku. No to się Hidan ucieszy na wieść, że Sakura dorasta, a Dei jednak nie jest gejem.
- Co chciałaś? - Zapytał Deidara tonem, który sugerował, że dla niego była to rozmowa najzwyklejsza na świecie. Haruno za to walczyła z rumieńcami pokrywającymi jej twarz na widok blondyna, który akurat nie wyglądał najzwyklej na świecie. Bo tak naprawdę, to Deidara miał na sobie jedynie śnieżnobiały ręcznik, ciasno owijający jego dolną część ciała. Sakura nerwowo przełknęła ślinę. W ciągu kilku godzin już kolejny chłopak wpada do jej pokoju bez koszulki. I co, może jeszcze Itachi postanowi wpaść do jej pokoju całkowicie nagi, by obwieścić tylko, że obiad jest już na stole?
- Wyjdź - rzuciła w jego stronę i choć starała się, by brzmiało to jak rozkaz, wyszedł jej raczej błagalny jęk.
- No chyba się nie wstydzisz - roześmiał się chłopak na widok koszulki, którą kurczowo przyciskała do siebie. - Uważasz, że nigdy nie widziałem dziewczyny w samej bieliźnie? - Zapytał i zanim zdążyła zareagować, jednym susem znalazł się przy niej, wyrwał okrycie z rąk i uniósł nad swoją głowę. Mimo iż nie należał do najwyższych, to Sakura i tak miałaby problemy z odzyskaniem swojej własności.
- Oddawaj - warknęła, czując, że jej twarz ma obecnie kolor dojrzałego pomidora.
- To sobie ją weź - odpowiedział chłopak i nawet nie starał się pohamować śmiechu na widok jej bezskutecznego podskakiwania.
W końcu dziewczyna zauważyła cień szansy i wykorzystując element zaskoczenia popchnęła blondyna w stronę łóżka. Zdezorientowany zrobił kilka kroków w tył, zawadził o dywan i w końcowym efekcie wylądował idealnie na miękkiej pościeli. Sakura z miną zwycięscy wskoczyła na niego okrakiem i wyrwała swoją własność z jego rąk. W tym momencie drzwi jednak znów stanęły otworem, a znalazła się w nich osoba, której w tym momencie naprawdę nie powinno tam być.
- Słuchaj, oddałabyś mi już może resztę moich... - warknął Sasuke wchodząc, lecz aż przystanął w pół kroku na widok jednoznacznej sceny rozgrywającej się w pokoju. Szybko jednak zdziwienie zastąpił mściwy uśmieszek. - To ja nie przeszkadzam - rzucił chłodno i opuścił pokój.
No tak, dziewczyna w bieliźnie siedząca okrakiem na chłopaku leżącym na łóżku w samym ręczniku. No to się Hidan ucieszy na wieść, że Sakura dorasta, a Dei jednak nie jest gejem.
Ciągle
czerwona na twarzy weszła pod prysznic. Akurat dzisiaj Deidarze
zebrało się na takie zagrywki i to jeszcze w samym ręczniku.
Dlaczego on w ogóle brał tu prysznic? Pewnie wykorzystał po prostu
nieobecność Itachiego. Chyba nawet wspominał, że musi gdzieś
wyjść po pracy i nie ma czasu wrócić do domu. Zresztą nieważne.
Odkręciła kurek z zimną wodą i oblała nią sobie twarz, aby ją
schłodzić. Na dodatek musiał wtedy wejść do jej pokoju Sasuke.
Na samo wspomnienie jej policzki znowu zapłonęły wściekłą
czerwienią. Co on sobie o niej pomyśli? Pewnie, że jest jakąś
kobietą lekkich obyczajów, rzucającą się na facetów bez
bielizny. A co jeśli o to komuś powtórzy? Co Itachi sobie o niej
pomyśli? Dostosowała temperaturę wody, aby była przyjemna i
namydliła swoje ciało płynem o delikatnie waniliowym aromacie.
Postanowiła, że musi jakoś przekonać młodszego z braci, aby
trzymał język za zębami. Gdyby mu tylko oddała wcześniej
wszystkie koszulki, a nie ukrywała przed nim ich, to pewnie nigdy
nie wszedł by do jej pokoju. Deidarę oczywiście to wszystko
bawiło, ale i tak był zły, że ze wszystkich ludzi musiał to być
akurat Sasuke, ten nieznośny gówniarz.
Zakręciła
wodę i wyszła z kabiny. Owinęła się dokładnie ręcznikiem,
tworząc z niego najbanalniejszą sukienkę bez ramiączek. Zimno z
szarych kafelków przyjemnie rozchodziło się po gorącym ciele
dziewczyny. Staęła przed lustrem i poczęła rozczesywać wilgotne
pasma włosów palcami. Robiła to bardzo powoli, starał się jak
mogła odwlec w czasie moment konfrontacji z Uchihą. Powoli ubrała
czarną bieliznę, znoszone jeansy i koszulkę. Włosy podpięła
kilkoma wsuwkami, tak żeby grzywka nie wpadało jej w oczy i wyszła
na korytarz. Rozjarzała się na boki. Czysto. Wślizgnęła się do
swojego pokoju i ulgą wymalowaną na twarzy. Powiesiła mokry
ręcznik na chłodnym kaloryferze i zaczęła pod nosem narzekać na
młodszego Uchihę. Robiła tak odkąd go poznała i sama nie była
świadoma swojego zachowania. Zdarzało jej się to jedynie wtedy,
gdy była sama. Nie wiedziała jednak, że teraz było inaczej. Para
czarnych oczu wyglądała z szafy i co chwila marszczyła brwi,
słysząc monolog Sakury. Sakura związała jeszcze włosy w małego
kucyka i wyszła z pomieszczenia, aby udać się na upragniony,
orzeźwiający spacer z dala od wszystkiego. Musiała jeszcze się
zastanowić jakich sztuczek użyć, aby Itachi pozwolił jej iść na
jutrzejszą imprezę, bo znając jego nadopiekuńczość, to może
okazać się problemem.
Kiedy
już różowe włosy zniknęły z jego pola widzenia wygramolił się
ze swojej kryjówki, ściskając w dłoni kilka koszulek. Swoich
koszulek. Ledwo udało mu się schować przed pasożytem.
Przyszedł tylko odzyskać swoją własność, co z tego, że
naruszył jej prywatność i wtargnął do jej pokoju(jak zwykle
zresztą)? Dla niego ważniejsze w tym momencie było, że odzyskał
znaczną część swojej codziennej garderoby i przy okazji wysłuchał
obelg Haruno pod swoim adresem. Przydałaby się jej jakaś nauczka
za obrażanie Uchihy. Stanął na środku małego dywanu i taksował
wzrokiem wszystkie rzeczy naokoło, szukając w ten sposób jakiejś
inspiracji do zemsty. Jego wzrok spoczął na grubej książce
upchniętej między jakimiś mangami. Napis na jej grzbiecie głosił,
iż był to album. Przemierzył pokój i chwycił go do ręki. Po co
jej tu album? Nie chciało mu się nawet nad tym zastawiać. Umysł
Sakury był dla niego zagadką i nie miał zamiaru jej rozwiązywać.
Otworzył na pierwszej lepszej stronie. Były na niej trzy zdjęcia.
Jedno duże przedstawiające Sakurę w towarzyskie blondyna i
bruneta, w których rozpoznał Naruto oraz Kibę. Towarzyszyła im
lekko zarumieniona granatowowłosa dziewczyna. Wszyscy byli
uśmiechnięci i obejmowali się ramionami. Jedna z mniejszych
fotografii ukazywała czerwonowłosą dziewczynę, odgarniającą
włosy z ramienia i uśmiechającą się ironicznie oraz drugą
uśmiechnięta od ucha do ucha brunetkę, trzymającą j ją pod
rękę. Ostatnie zdjęcie ukazywało Haruno, która wskoczyła na
plecy jakiemuś czarnowłosy chłopkowi z kitką. Był on zaskoczony
i wydawał się zirytowany, a mimo to różowowłosa szczerzyła się
jak głupia. W tle można było jeszcze dostrzec śmiejące się
twarze. Przyjrzał się jeszcze raz chłopakowi i ze zdziwieniem
stwierdził, iż musi to być Shikamaru. Kolejny wspólny znajomy.
Przewrócił jeszcze kilka stron i nie znalazł tam nic godnego
uwagi. Odłożył album i wzdychając, zastanowił się jeszcze raz.
Nagle go olśniło. Podszedł do szafy Sakury i wyciągnął z nich
kilka jasnych podkoszulków. W jej szufladzie odnalazł ciemny marker
i zabrał się do pracy. Kiedy skończył odłożył wszystko na
swoje miejsce i wrócił do siebie. Miał nadzieję, że Sakurze
spodoba się prezent od niego.
Wlokąc
się od jednego sklepu do drugiego, odnosił wrażenie, że jego
znajomi prosząc go o tę przysługę, chcieli go w ten sposób
ukarać. On, Shikamaru Nara poświęcał właśnie swój wolny czas
dla dobra ogółu i chodził po mieście w poszukiwaniu limitowanych
czekoladek. Niby co chwila reklamowali to ustrojstwo w telewizji, a
jak na złość nigdzie tego nie było. Oczywiście towarzyszył mu
Chouji, który niezrażony niepowodzeniami, zajadał się orzeszkami
i co chwilę podsuwał je koledze.
- Nie, dzięki.
Chouji, nie możemy wrócić? - zapytał z nadzieją Nara.
- Ale jeszcze nic
nie kupiliśmy. Impreza już jutro, a wiesz co nam zrobi Tayuya, jak
nie przyniesiemy tych czekoladek.
- Jakie to
upierdliwe. - mruknął i weszli do następnego sklepu.
Dzwonek wesoło
zadzwonił przy drzwiach, a ekspedientka uśmiechnęła się,
odpowiadając na przywitanie. Akimichi od razu zatopił swój wzrok w
ciastach, od których oddzielała go jedyna cienka szyba. Jego kompan
natomiast odbył krótką rozmowę z dziewczyną, która również
zasygnalizowała mu brak upragnionej przez niego w tym momencie
rzeczy. Ciężko wzdychając i narzekając na cały świat, starał
się odciągnąć przyjaciela od wystawy ze słodyczami. Jednak ten,
zupełnie jak dziecko zaparł się i stwierdził, że bez karmelowych
babeczek z wiśniami nigdzie się nie rusza. Ostatecznie kupił kilka
sztuk i z uśmiecham na ustach wyszedł ze sklepu.
- Czarnowłosy
wlepił swój wzrok w chodnik i z dłońmi w kieszeni, rozpoczął
rozmyślać, jak to by mógł się teraz lenić, zamiast tak ciężko,
oczywiście w jego rozumowanie, pracować. Chouji podążał tuż za
nim, zajadając się.
- Chcesz jedną
babeczkę? - zapytał, kiedy skończył pałaszować już drugą z
kolei sztukę.
- Nie. - rzucił,
nie podnosząc wzroku. - albo... daj mi jedną.
W chwili gdy
odwracał się po łakoć, poczuł szarpanie za nogawkę spodni. Jego
oczy zwróciły się na szczeniaka, który swoimi małymi zębami
tarmosił materiał. W obronie zaczął ruszać nogą. Pies jednak
nie dał mu spokoju i dodatkowo zawarczał. Zza zakrętu pojawiła
się krótkowłosa blondynka, jej wzrok nie wróżył nic dobrego.
- Co ty robisz mojej
psince?! - wrzasnęła, aż brązowowłosy zatrzymał się w pół
kęsa. - Może byś przeprosił?! Patrz jak ją zdenerwowałeś! -
chwyciła psa i mocno przycisnęła do piersi.
- Nie - odparł
najspokojniej na świecie Nara, podnosząc się i trzepiąc spodnie.
- Wyczułaś
papierosy, dlatego tak się zdenerwowałaś? Biedactwo – mówiła z
czułością. - No przepraszaj, parszywcu. Zobacz jak się
nacierpiała! Jeszcze by twój zapach na nią przeszedł - koncert
wrzasków pewnie trwałby dalej, gdyby jakiś ciemnowłosy chłopak
nie zwrócił jej uwagi.
- Temari, daj
spokój, powinnaś bardziej pilnować tego... ehh... stworzenia. -
dziewczyna, aż poczerwieniała ze złości, ale nic się nie
odezwała.- A was przepraszam za jej wrzaski czasami, aż bębenki
pękają. - zwrócił się do chłopaków. - No, to my lecimy, cześć.
- wyszczerzył się w uśmiechu i począł się oddalać ciągnąc za
sobą złośnice, która po paru metrach mu się wyrwała i znowu
rozpoczęła koncert. Do uszu dwojga przyjaciół dobiegło nawet,
jak zarzeka się, że kiedy zwierzę dorośnie, wszystkich ich
pozagryza.
Kiedy
się otrząsnęli po owych wydarzeniach, wznowili swoją wędrówkę
po sklepach. Shika jeszcze tylko westchnął i skomentował to
pokrótce:
-
Cóż za osobowość... Jest gorsza od mojej matki. - na te słowa
Chouji się zaśmiał i podał babeczkę Shikamaru.