Music

piątek, 7 lutego 2014

Rozdział 9 Łóżko - źródło nieszczęścia.

Po kuchni roznosił się zapach świeżo zaparzonej kawy. Itachi właśnie kończył śniadanie i rzucał intensywne spojrzenia w stronę brata. Ten jednak ignorował każdą niemą prośbę. Spokojnie pił sok i przewracał strony gazety, nawet nie czytając. Starszy Uchiha jeszcze dobrych kilka minut wywiercał w nim dziurę wzrokiem, zanim ten łaskawie podniósł na niego oczy i uniósł brew w pytającym geście. 
- Sasuke, mam do ciebie prośbę. Za - w tym momencie rzucił spojrzenie na duży zegarek wiszący między futryna, a szafką, - dwadzieścia minut jedziemy z panią Asami do lekarza, czy możecie do tej pory z Sakura się nie pozabijać? - jęknął.
- Z tym pasożytem? - Itachi skarcił go wzrokiem, ale to nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. - A co będę miał z tego, że przez przypadek nie zamknę jej w piwnicy? - dodał, opierając się o krzesło.
- Mieszkasz tu.
- I tak mnie nie wyrzucisz. - odparł pewnie.
- Może i nie, ale mogę się postarać, żebyś miał tu jak w piekle. - oparł się łokciami o stół, a głowę położył na złączonych dłoniach. - mogę ci ostatecznie kupić nową płytę, pasuje ci to?
- Niech będzie. - powiedział i zaraz potem stał już u podnóża schodów. - Napiszę ci wiadomość, jaką chcę. - zaczął wchodzić po schodach.
- Obudź Sakurę, skoro już idziesz na górę. - krzyknął za nim Itachi, kiedy usłyszał z schodów głośne prychnięcie, uśmiechnął się i zaczął kończyć posiłek.

Kiedy wszedł na górę, od razu skierował się do swojego pokoju. Był tu już prawie tydzień i miał zostać u brata, aż do końca liceum, a może będzie uczęszczał na tutejszy uniwersytet. Kto wie? Dziwił go jednak fakt że mimo, iż był w Konosze już tyle czasu, nie zjawił się tu jeszcze Uzumaki. Nie żeby za nim tęsknił, ale spodziewał się wizyty przyjaciela najpóźniej drugiego dnia po swoim przybyciu. To do niego niepodobne. Doskonale pamiętał, jak Naruto zalewał się łzami, gdy kończyli podstawówkę i musieli się rozejść. Może nie wie o jego przeprowadzce? On go na pewno o tym nie poinformował.
Sunąc wzdłuż ściany, dotarł do niepościelonego łóżka i rzucił się na nie. Wzdychając, przymknął powieki. Nie chciało mu się jednak spać. Otworzył oko i jedną ręką chwycił grubą książkę, leżącą na stoliku nocnym z ciemnego drewna. Zaczął czytać, uprzednio nakładając okulary, wygrzebane z dna szuflady. Zawsze je tam wpychał, nie mógł przecież pozwolić, żeby ktokolwiek się dowiedział o tym, iż idealny Sasuke Uchiha musi zakładać okulary za każdym razem, gdy chce dłużej poczytać. Na pewno nie pozwoli, aby ten różowy pasożyt znał jego słabość.
Do jego uszu dobiegł dźwięk uruchamianego silnika, a zaraz potem opon poruszających się na podjeździe.
Wrzucił między kartki zieloną zakładkę i zatrzasnął księgę, następnie rzucając ją na łóżko. Szkła odłożył z powrotem na swoje miejsce, na dno ciemnej szuflady. Wstał i zaczął rozciągać zastałe kończyny. W końcu ma obudzić pasożyta.

Bez pukania przekroczył próg do pokoju dziewczyny. Spała, a więc nie dowie się o jego niekulturalnym zachowaniu. Podszedł do jej łóżka, po drodze wymijając ubrania dziewczyny walące się po podłodze. Włożył dłonie do kieszeni i przechylił głowę. Kiedy nie mówi jest nawet do zniesienia, ale tylko wtedy, przeszło mu przez myśl i rozpoczął proces budzenia.
- Wstawaj, pasożycie. - zero odzewu. - No, wstawaj, pasożycie  - powtórzył głośniej, ale to spotkało się z nieznacznym mruknięciem ze strony Sakury. - Skoro tak, zabawimy się inaczej. 
Otworzył szufladę biurka, ale niestety tak jak się spodziewał; żadnych kajdanek, czy innych rzeczy, którymi mógłby unieruchomić jej dłonie. Wolał mieć pewność, że dziewczyna go nie zaatakuje, gdy tylko zobaczy jego twarz. Musiał przyznać, że jej uderzenie trochę bolała. Uchiha musiał zaufać w tym wypadku swojej zręczności i szybkości, no i miał nadzieje, że śpiąca po pobudce nie będzie skora do bicia. W głowie miał gotowy plan odnośnie budzenia. Przypomniał sobie jak oglądając film, Sakura rumieniła się na widok męskiego, nagiego torsu. Myślała, że zasłaniając się rękoma nikt nie zauważy. Głupia.
Czarnowłosy powoli ściągnął z siebie szary T-shirt i rzucił go niedbale na krzesło, które swoją drogę było już nieźle obładowane ubraniami. Delikatnie odsunął róg puchowej kołdry i wsunął się pod nią. Jedną rękę ułożył nad głową zwiniętej w kłębek dziewczyny, a drugą począł jeździć po jej twarzy.
- Słoneczko, wstawaj. - mruknął tonem, który miał być zapewne miły. Cóż, niespecjalnie mu się to udało.
- Jeszcze chwileczkę. - wybełkotała, starając się naciągnąć wyżej okrycie, tym samym pozbyć się nieznośniej rzeczy drażniącej jej policzek.
- Ale kochanie, już późno. Pora wstawać, śpiochu. - Myślał, że zaraz zwymiotuje. Nigdy więcej się tak do niej nie zwróci. Miał tylko nadzieję, że Haruno jest zbyt śpiąca, aby to zapamiętać. - Rozumiem, że po dzisiejszej nocy możesz być zmęczona, - począł ciągnąć kołdrę w dół, aby ukazać zaspaną twarz dziewczyny, do której jeszcze nic nie dotarło i dalej przyciskała zwiniętą dłoń, do lekko uchylonych, zaróżowionych ust. - ale pora wstać. Chciałbym, żebyś zawsze była taka namiętna, jak nocą.
Haruno na słowa ,,namiętna'' oraz ,nocą'' natychmiast ,,wróciła do żywych'' i z szeroko otwartymi oczami, które były jednocześnie zdezorientowane i przerażone wpatrywała się w wyzbytą z emocji twarz chłopaka. Uniósł się na łokciach w górę i odgarnął jej włosy za ucho. Widok pół nagiego Sasuke w jej łóżku, spowodował, ze zarumieniła się po czubki uszu.
- U-uchiha! - prawie pisnęła, - Co, c-co ty gadasz? Jaka noc? Co ty robisz w moim łóżku. - automatycznie okryła się pod samą szyje, aby ukryć swoje rumieńce.
- Nie pamiętasz? Sama mnie tu zaciągnęłaś; chciałaś, żebym nauczył cię wszystkiego o swoim c i e l e - mówił szeptem, stopniowo zbliżając się do Sakury, ostanie słowo zaakcentował, przechylając głowę i patrząc w jej zielone tęczówki.
- To niemożliwe! - wrzasnęła, aż chłopak cofnął się tył. - Ja nic nie pamiętam! Stałam się doświadczoną kobietą, a nawet tego nie pamiętam! - Sasuke z trudem powstrzymywał śmiech, ale jemu nie przystoi wybuchnąć śmiechem. - Zawsze byłam pewna, że zrobię to z mężczyzną, którego kocham, a nie z pierwszym lepszym – na te słowa skrzywił się, on nie był jakimś tam pierwszym lepszym – i jeszcze to zapomnę. - teraz już lamentowała. Usiadła i ukryła głowę między zgiętymi rękami, upartymi na podkurczonych nogach. - Głupia, Sakura, bardzo głupia. Boże! - nagle ją olśniło! - a jeśli zajdę w ciąże! - wlepiła wzrok w Sasuke i zaczęła z nadzieją. - nie zajdę, prawda?
Próba zachowania powagi w tym momencie na nic się zdała. Parsknął pod nosem, a potem już śmiał się na dobre. Różowowłosa osłupiała. Co go tak bawi? Przecież to była poważna sprawa! Ona miała ochotę płakać, a on się śmiał. Minęła długa chwila zanim Sasuke wrócił do swojego zobojętniałego wyrazu twarzy.
- Co cię tak bawi?
- Ty. Serio mi uwierzyłaś? - powiedział, schodząc z łóżka i łapiąc swoją koszulkę. - Budziłem cie tylko na śniadanie, -stojąc tyłem, naciągnął przez głowę ubranie – głuuupia. - rzucił przez ramię i wyszedł.



Hidan polerował już którąś z kolei szklankę. Robił to chyba tylko po to, aby móc się w niej przejrzeć i obejrzeć swój kretyński uśmiech. W samo południe nigdy nie ma zbyt wielu gości, dlatego też kiedy obsługa skończyła realizować zamówienie dla pary emerytów, rozsiadła się wygodnie przy barze. Gadali o jakiś pierdołach, a dokładnie o dziewczynach, które udało się im ostatnio wyrwać w klubie. Znaczy Sasoriemu i Hidanowi. Deidarze się nie poszczęściło. Chyba, że za szczęście można uznać fakt, iż zagadywało go paru wstawionych kolesi, którzy mieli go za dziewczynę.
- Ale ten brunet był całkiem niezły, nie, Hidan? - rzucił Sasori, obserwując kątem oka zirytowanego Deidarę.
- Ale ten pierwszy czy ten drugi? Trochę się ich koło Deidary kręciło. - rzucił blondynowi rozbawione spojrzenie.
- Ten pierwszy. Dei miał zawsze szczęście do facetów.
- Skoro ci się tak podobał, to może trzeba było zagadać? - syknął wściekle Yamanaka.
- Widzisz, drogi przyjacielu, - zaczął uroczyście, kładąc rękę na ramieniu Deia – zrobiłbym to, gdyby nie mały szkopuł.- niebieskooki podniósł jedną brew, a Hidan przyglądał się wszystkiemu bacznie. -
Mianowicie: jestem hetero. - gdy to powiedział, Kohayashin parsknął śmiechem i ściągnął na siebie zdegustowane spojrzenia klientów.
- Ja też jestem hetero. - warknął
- Dzięki Bogu. Już się bałem, że za dużo sobie będziesz wyobrażał, dlatego, że udawałem twojego chłopaka. - odetchnął z ulgą Akasuna, a Hidan wykorzystał chwilę by napić się trochę napoju z procentami.
- Nie prosiłem cie o to.
- Owszem, ale gdybym tego nie zrobił, to ci faceci zaczęli by, cie macać ostatecznie. - uśmiechnął się złośliwie - tak to dali ci spokój. Ci trzeźwi pewnie posądzili mnie o brak gustu... - skrzywił się. - chodzić z takim... czymś.
- Ej, nie pozwalaj sobie! Jestem przystojny, - poderwał się Deidara, ale zaraz potem usiadł. - kurduplu.
- Jak na transwestytę mogło być lepiej, pseudoartysto.
Za tę zniewagę miał ochotę go uderzyć. Kiedy już zbierał się do odpowiedzi, coś uderzyło o blat baru i zaczęło jęczeć.
- S-Sakura?- zapytał niepewnie niebieskooki, przyglądając się, podobnie jak pozostała dwójka, dziewczynie, która wyglądała jakby chciała własna głową przewiercić drewnianą konstrukcje.
- Nienawidzę go. - jęknęła w odpowiedzi.
- Kogo?
- Sasuke.
- Eh, nie ty jedna, kochana. - westchnął wyrozumiale Deidara, siadając obok dziewczyny i łapiąc ją za ramię oraz schylając głowę, a jego włosy stworzyły coś na pozór kurtyny.
Sasori szepnął do Hidana: ,,Psiapsióła Deina znowu w akcji”. Ewidentnie zachowanie ich kolegi na to wskazywało. Na przemian z Sakurą narzekał na młodszego Uchihę i mówił co by mu zrobił, gdyby nie bał się Itachiego. A raczej tego, że może stracić pracę. Wiele ze zdań wypowiedzianych przez Deia świadczyły o tym, że najchętniej wysadziłby Sasuke w powietrze. Byłoby to idealne zakończenie jego nędznego żywotu oraz wspaniały pokaz jego sztuki. Haruno nie chciała być, aż tak drastyczna, jednak ona również obejrzałaby fajerwerki z Uchihy. Wokół nich unosiła się mroczna aura i ich szatański śmiech. Na ten widok wzdrygnął się nawet Akasuna. Hidan natomiast starał się wtrącić, iż jeżeli planują kogoś zabić, to owa osobę należy złożyć w ofierze Jashinowi. Koniecznie. Krew nie może się zmarnować. Jakież było jego zaskoczenie, gdy dwójka przystanęła na jego ofertę. W końcu śmierć Uchihy, to nie lada przyjemność i każdy powinien mieć do niej prawo. Nawet taki kretyn jak Hidan.



Sakura leniwie otworzyła oczy i spojrzała na zegarek znajdujący się przy jej łóżku. Grubsza wskazówka nieubłaganie zbliżała się do kolejnej cyfry, jaką w tym przypadku była dwójka. Dochodziła 14:00 - znak, że w końcu czas wyjść z pokoju i zrobić... cokolwiek. Po krótkiej chwili namysłu stwierdziła, że nie zamierza spędzać tyle czasu z pieprzonym sadystą Sasuke pod jednym dachem. Zwłaszcza po tej porannej "niespodziance". W końcu wpadła na pomysł godny jej wielkiego umysłu. Na jej twarzy pojawił się zadowolony uśmiech. Tak, najpierw weźmie szybki prysznic, a później wybierze się na długi spacer. Byle jak najdalej od tego domu. Podeszła do szafki i wyjęła z niej ręcznik i kosmetyczkę (trzymała ją w pokoju, na wypadek, gdyby Hidan postanowił się do niej dobrać) i wyszła z pokoju. Jeszcze zanim doszła do łazienki, wiedziała, że jest ona zajęta, ze względu na roznoszące się echem nieumiejętne śpiewy, którym akompaniował szum wody z prysznica. Zrezygnowana podeszła do drzwi i oparła się o nie czołem.
- Deidara, wyłaź! - Krzyknęła, uderzając w nie kilkakrotnie pięścią. Chłopak jednak albo jej nie słyszał, albo słyszeć po prostu nie chciał. Tak więc nici z odświeżającej kąpieli. Nic jednak nie mogło popsuć jej wizji wspaniałego spaceru, dlatego pełna nowych sił wróciła do pokoju, zrzuciła z siebie ubrania i zostając w samej bieliźnie rozpoczęła wertowanie półek w poszukiwaniu odpowiedniej na tę okazję odzieży. Właśnie upatrzyła sobie idealną bluzkę znajdującą się na górnej półce i już po nią sięgała, gdy nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Z piskiem złapała za pierwszy lepszy T-Shirt i zakryła nim górną część ciała z mordem w oczach odwracając się w stronę nieproszonego gościa.
- Co chciałaś? - Zapytał Deidara tonem, który sugerował, że dla niego była to rozmowa najzwyklejsza na świecie. Haruno za to walczyła z rumieńcami pokrywającymi jej twarz na widok blondyna, który akurat nie wyglądał najzwyklej na świecie. Bo tak naprawdę, to Deidara miał na sobie jedynie śnieżnobiały ręcznik, ciasno owijający jego dolną część ciała. Sakura nerwowo przełknęła ślinę. W ciągu kilku godzin już kolejny chłopak wpada do jej pokoju bez koszulki. I co, może jeszcze Itachi postanowi wpaść do jej pokoju całkowicie nagi, by obwieścić tylko, że obiad jest już na stole?
- Wyjdź - rzuciła w jego stronę i choć starała się, by brzmiało to jak rozkaz, wyszedł jej raczej błagalny jęk.
- No chyba się nie wstydzisz - roześmiał się chłopak na widok koszulki, którą kurczowo przyciskała do siebie. - Uważasz, że nigdy nie widziałem dziewczyny w samej bieliźnie? - Zapytał i zanim zdążyła zareagować, jednym susem znalazł się przy niej, wyrwał okrycie z rąk i uniósł nad swoją głowę. Mimo iż nie należał do najwyższych, to Sakura i tak miałaby problemy z odzyskaniem swojej własności.
- Oddawaj - warknęła, czując, że jej twarz ma obecnie kolor dojrzałego pomidora.
- To sobie ją weź - odpowiedział chłopak i nawet nie starał się pohamować śmiechu na widok jej bezskutecznego podskakiwania.
W końcu dziewczyna zauważyła cień szansy i wykorzystując element zaskoczenia popchnęła blondyna w stronę łóżka. Zdezorientowany zrobił kilka kroków w tył, zawadził o dywan i w końcowym efekcie wylądował idealnie na miękkiej pościeli. Sakura z miną zwycięscy wskoczyła na niego okrakiem i wyrwała swoją własność z jego rąk. W tym momencie drzwi jednak znów stanęły otworem, a znalazła się w nich osoba, której w tym momencie naprawdę nie powinno tam być.
- Słuchaj, oddałabyś mi już może resztę moich... - warknął Sasuke wchodząc, lecz aż przystanął w pół kroku na widok jednoznacznej sceny rozgrywającej się w pokoju. Szybko jednak zdziwienie zastąpił mściwy uśmieszek. - To ja nie przeszkadzam - rzucił chłodno i opuścił pokój.
No tak, dziewczyna w bieliźnie siedząca okrakiem na chłopaku leżącym na łóżku w samym ręczniku. No to się Hidan ucieszy na wieść, że Sakura dorasta, a Dei jednak nie jest gejem.



Ciągle czerwona na twarzy weszła pod prysznic. Akurat dzisiaj Deidarze zebrało się na takie zagrywki i to jeszcze w samym ręczniku. Dlaczego on w ogóle brał tu prysznic? Pewnie wykorzystał po prostu nieobecność Itachiego. Chyba nawet wspominał, że musi gdzieś wyjść po pracy i nie ma czasu wrócić do domu. Zresztą nieważne. Odkręciła kurek z zimną wodą i oblała nią sobie twarz, aby ją schłodzić. Na dodatek musiał wtedy wejść do jej pokoju Sasuke. Na samo wspomnienie jej policzki znowu zapłonęły wściekłą czerwienią. Co on sobie o niej pomyśli? Pewnie, że jest jakąś kobietą lekkich obyczajów, rzucającą się na facetów bez bielizny. A co jeśli o to komuś powtórzy? Co Itachi sobie o niej pomyśli? Dostosowała temperaturę wody, aby była przyjemna i namydliła swoje ciało płynem o delikatnie waniliowym aromacie. Postanowiła, że musi jakoś przekonać młodszego z braci, aby trzymał język za zębami. Gdyby mu tylko oddała wcześniej wszystkie koszulki, a nie ukrywała przed nim ich, to pewnie nigdy nie wszedł by do jej pokoju. Deidarę oczywiście to wszystko bawiło, ale i tak był zły, że ze wszystkich ludzi musiał to być akurat Sasuke, ten nieznośny gówniarz.
Zakręciła wodę i wyszła z kabiny. Owinęła się dokładnie ręcznikiem, tworząc z niego najbanalniejszą sukienkę bez ramiączek. Zimno z szarych kafelków przyjemnie rozchodziło się po gorącym ciele dziewczyny. Staęła przed lustrem i poczęła rozczesywać wilgotne pasma włosów palcami. Robiła to bardzo powoli, starał się jak mogła odwlec w czasie moment konfrontacji z Uchihą. Powoli ubrała czarną bieliznę, znoszone jeansy i koszulkę. Włosy podpięła kilkoma wsuwkami, tak żeby grzywka nie wpadało jej w oczy i wyszła na korytarz. Rozjarzała się na boki. Czysto. Wślizgnęła się do swojego pokoju i ulgą wymalowaną na twarzy. Powiesiła mokry ręcznik na chłodnym kaloryferze i zaczęła pod nosem narzekać na młodszego Uchihę. Robiła tak odkąd go poznała i sama nie była świadoma swojego zachowania. Zdarzało jej się to jedynie wtedy, gdy była sama. Nie wiedziała jednak, że teraz było inaczej. Para czarnych oczu wyglądała z szafy i co chwila marszczyła brwi, słysząc monolog Sakury. Sakura związała jeszcze włosy w małego kucyka i wyszła z pomieszczenia, aby udać się na upragniony, orzeźwiający spacer z dala od wszystkiego. Musiała jeszcze się zastanowić jakich sztuczek użyć, aby Itachi pozwolił jej iść na jutrzejszą imprezę, bo znając jego nadopiekuńczość, to może okazać się problemem.
Kiedy już różowe włosy zniknęły z jego pola widzenia wygramolił się ze swojej kryjówki, ściskając w dłoni kilka koszulek. Swoich koszulek. Ledwo udało mu się schować przed pasożytem. Przyszedł tylko odzyskać swoją własność, co z tego, że naruszył jej prywatność i wtargnął do jej pokoju(jak zwykle zresztą)? Dla niego ważniejsze w tym momencie było, że odzyskał znaczną część swojej codziennej garderoby i przy okazji wysłuchał obelg Haruno pod swoim adresem. Przydałaby się jej jakaś nauczka za obrażanie Uchihy. Stanął na środku małego dywanu i taksował wzrokiem wszystkie rzeczy naokoło, szukając w ten sposób jakiejś inspiracji do zemsty. Jego wzrok spoczął na grubej książce upchniętej między jakimiś mangami. Napis na jej grzbiecie głosił, iż był to album. Przemierzył pokój i chwycił go do ręki. Po co jej tu album? Nie chciało mu się nawet nad tym zastawiać. Umysł Sakury był dla niego zagadką i nie miał zamiaru jej rozwiązywać. Otworzył na pierwszej lepszej stronie. Były na niej trzy zdjęcia. Jedno duże przedstawiające Sakurę w towarzyskie blondyna i bruneta, w których rozpoznał Naruto oraz Kibę. Towarzyszyła im lekko zarumieniona granatowowłosa dziewczyna. Wszyscy byli uśmiechnięci i obejmowali się ramionami. Jedna z mniejszych fotografii ukazywała czerwonowłosą dziewczynę, odgarniającą włosy z ramienia i uśmiechającą się ironicznie oraz drugą uśmiechnięta od ucha do ucha brunetkę, trzymającą j ją pod rękę. Ostatnie zdjęcie ukazywało Haruno, która wskoczyła na plecy jakiemuś czarnowłosy chłopkowi z kitką. Był on zaskoczony i wydawał się zirytowany, a mimo to różowowłosa szczerzyła się jak głupia. W tle można było jeszcze dostrzec śmiejące się twarze. Przyjrzał się jeszcze raz chłopakowi i ze zdziwieniem stwierdził, iż musi to być Shikamaru. Kolejny wspólny znajomy. Przewrócił jeszcze kilka stron i nie znalazł tam nic godnego uwagi. Odłożył album i wzdychając, zastanowił się jeszcze raz. Nagle go olśniło. Podszedł do szafy Sakury i wyciągnął z nich kilka jasnych podkoszulków. W jej szufladzie odnalazł ciemny marker i zabrał się do pracy. Kiedy skończył odłożył wszystko na swoje miejsce i wrócił do siebie. Miał nadzieję, że Sakurze spodoba się prezent od niego.



Wlokąc się od jednego sklepu do drugiego, odnosił wrażenie, że jego znajomi prosząc go o tę przysługę, chcieli go w ten sposób ukarać. On, Shikamaru Nara poświęcał właśnie swój wolny czas dla dobra ogółu i chodził po mieście w poszukiwaniu limitowanych czekoladek. Niby co chwila reklamowali to ustrojstwo w telewizji, a jak na złość nigdzie tego nie było. Oczywiście towarzyszył mu Chouji, który niezrażony niepowodzeniami, zajadał się orzeszkami i co chwilę podsuwał je koledze.
- Nie, dzięki. Chouji, nie możemy wrócić? - zapytał z nadzieją Nara.
- Ale jeszcze nic nie kupiliśmy. Impreza już jutro, a wiesz co nam zrobi Tayuya, jak nie przyniesiemy tych czekoladek.
- Jakie to upierdliwe. - mruknął i weszli do następnego sklepu.
Dzwonek wesoło zadzwonił przy drzwiach, a ekspedientka uśmiechnęła się, odpowiadając na przywitanie. Akimichi od razu zatopił swój wzrok w ciastach, od których oddzielała go jedyna cienka szyba. Jego kompan natomiast odbył krótką rozmowę z dziewczyną, która również zasygnalizowała mu brak upragnionej przez niego w tym momencie rzeczy. Ciężko wzdychając i narzekając na cały świat, starał się odciągnąć przyjaciela od wystawy ze słodyczami. Jednak ten, zupełnie jak dziecko zaparł się i stwierdził, że bez karmelowych babeczek z wiśniami nigdzie się nie rusza. Ostatecznie kupił kilka sztuk i z uśmiecham na ustach wyszedł ze sklepu.
- Czarnowłosy wlepił swój wzrok w chodnik i z dłońmi w kieszeni, rozpoczął rozmyślać, jak to by mógł się teraz lenić, zamiast tak ciężko, oczywiście w jego rozumowanie, pracować. Chouji podążał tuż za nim, zajadając się.
- Chcesz jedną babeczkę? - zapytał, kiedy skończył pałaszować już drugą z kolei sztukę.
- Nie. - rzucił, nie podnosząc wzroku. - albo... daj mi jedną.
W chwili gdy odwracał się po łakoć, poczuł szarpanie za nogawkę spodni. Jego oczy zwróciły się na szczeniaka, który swoimi małymi zębami tarmosił materiał. W obronie zaczął ruszać nogą. Pies jednak nie dał mu spokoju i dodatkowo zawarczał. Zza zakrętu pojawiła się krótkowłosa blondynka, jej wzrok nie wróżył nic dobrego.
- Co ty robisz mojej psince?! - wrzasnęła, aż brązowowłosy zatrzymał się w pół kęsa. - Może byś przeprosił?! Patrz jak ją zdenerwowałeś! - chwyciła psa i mocno przycisnęła do piersi.
- Nie - odparł najspokojniej na świecie Nara, podnosząc się i trzepiąc spodnie.
- Wyczułaś papierosy, dlatego tak się zdenerwowałaś? Biedactwo – mówiła z czułością. - No przepraszaj, parszywcu. Zobacz jak się nacierpiała! Jeszcze by twój zapach na nią przeszedł - koncert wrzasków pewnie trwałby dalej, gdyby jakiś ciemnowłosy chłopak nie zwrócił jej uwagi.
- Temari, daj spokój, powinnaś bardziej pilnować tego... ehh... stworzenia. - dziewczyna, aż poczerwieniała ze złości, ale nic się nie odezwała.- A was przepraszam za jej wrzaski czasami, aż bębenki pękają. - zwrócił się do chłopaków. - No, to my lecimy, cześć. - wyszczerzył się w uśmiechu i począł się oddalać ciągnąc za sobą złośnice, która po paru metrach mu się wyrwała i znowu rozpoczęła koncert. Do uszu dwojga przyjaciół dobiegło nawet, jak zarzeka się, że kiedy zwierzę dorośnie, wszystkich ich pozagryza.
Kiedy się otrząsnęli po owych wydarzeniach, wznowili swoją wędrówkę po sklepach. Shika jeszcze tylko westchnął i skomentował to pokrótce:
- Cóż za osobowość... Jest gorsza od mojej matki. - na te słowa Chouji się zaśmiał i podał babeczkę Shikamaru.




Kilka słów od autorki:Witam, witam! :D Tak, wreszcie udało mi się napisać ten rozdział *wzdycha z ulgą*, nie udałoby mi się to jednak bez pomocy pewnej utalentowanej osóbki. :DMowa tu o Ran Nishi, która napisała najlepszy według mnie fragment tego rozdziału :D Dziękuję <3 Eh, nagi Itachi... jak takie coś również napiszesz, to wiedz, że biorę to xDPrzepraszam za to, że rozdział jest tak późno, ale mam coraz mniej czasu do pisania :( Jednak! Mam teraz ferie, a więc postaram się naskrobać coś na zapas :)Mam nadzieję, że rozdział się Wam spodoba i wyrazicie swoją szczerą opinię w komentarzu. To dla mnie bardzo ważne, a więc proszę poświęćcie na to chociaż odrobinkę waszego czasu :) Proszę o to w szczególności cichych czytelników :)Obiecuję nadrobić komentarze na blogach. Ostatnio Was zaniedbuję, przepraszam. Szczególne przeprosiny kieruję do Soli, której twórczość uwielbiam, a mimo to brak czasu nie pozwala mi czytać :(Serdecznie wszystkich pozdrawiam i do następnego! :D <3 ~ Onee-san

Statystyka

Translate